Imperium Prunum z browaru Kormoran


Dziś w zaprzyjaźnionej Budce z piwem znalazłem taki oto rarytas. Imperium Prunum z browaru Kormoran, imperialny porter bałtycki z suską sechlońską. Piwo ma 26 Blg ekstraktu i 11% alkoholu objętościowo. Uwarzone w 2015 r., zabutelkowane w 2017 r.
20170208_200146.jpg

Tego Pana nie trzeba chyba przedstawiać nikomu...
kto interesuje się i lubi wypić dobre piwo. To co ostatnio obserwowaliśmy i czytaliśmy w Internecie na temat premiery drugiej warki tego trunku pokazuje, że piwo jest obiektem westchnień wielu maniaków piwnych i cieszy się dużym powodzeniem. Można się obrażać na jego cenę, sposób dystrybucji, ale nic nie zmieni tego, że jest to piwo z kategorii wybitnych. Imperium prunum w tlumaczeniu z łaciny znaczy nie więcej niż imperium śliwki. I rzeczywiście tak jest.

Kilka słów o bohaterce piwa. Suska sechlońska...
to podsuszona i podwędzona śliwka. Suska znaczy tyle co suszona, a „sechlońska” pochodzi od nazwy miejscowości Sechna w Małopolsce, z której wywodzi się tradycja suszenia śliwek. Jako nasze narodowe dziedzictwo, wspomniany owoc został oznaczony znakiem "Chronione Oznaczenie Geograficzne". Dla lubiących podróżować, ze wspomnianą śliwą wiążą się także atrakcje turystyczne. Można wyruszyć na Szlak Suszonej Śliwki, który wyznacza wszystkie gospodarstwa, w których wytwarzana jest suska sechlońska lub zahaczyć o Święto Suszonej Śliwki, podczas którego można skosztować największego przysmaku lokalnej kuchni – wigilijnych pierogów z suską.

Sechlońskość stanowi swoisty leitmotive Imperium Prunum.
Wędzona śliwka jest wyczuwalna zarówno w aromacie jak i w smaku piwa, choć bardziej w tym ostatnim. Piwo piłem w temperaturze pokojowej, co w połączeniu z niskim wysyceniem fajnie podkreślało wszystkie jego walory. Piana, co w pełni zrozumiałe, niewysoka, szybko opadająca. Tło i podporę dla smaku śliwki stanowią delikatne nuty czekoladowe i kawowe. Wszystko to nadaje piwu treściwy charakter i sprawia wrażenie, jakbyśmy konsumowali śliwki w czekoladzie. Na finiszu wyczuwalna lekka, nieprzesadzona goryczka i paloność.
Alkohol jest tutaj dobrze ukryty. Długie leżakowanie robi swoje. Piwo jak Komandos Likier, skrada się po cichu i obala znienacka. Nie język czy podniebienie, a głowa pierwsza wyczuwa te 11%.

Jak już wspomniałem wcześniej, piwo zaliczam do grupy wybitnych.
Nie dziwi mnie cały hype, jaki wytworzył się wokół niego. Imperium Prunum jest warte tego, żeby o nim mówić i pisać. Żeby za nie płacić. A przede wszystkim żeby je pić.

Etykiety: , ,