Rozlew warki # 3

 

Trzecia zwrotka, zawsze chciałem zacząć od środka.

Nie podzieliłem się z wami tym jak zacierałem piwo, jak je później chmieliłem, natomiast zamieszczam info z rozlewu. Po prostu blog powstał późnej.

Sprawa dotyczy mojej trzeciej warki (w życiu), w tym pierwszej z zacieraniem. Poprzednie dwie warki były na ekstraktach (brewkit i ekstrakt niechmielony). Wyszły całkiem spoko, ale nie o take piwo walczyłem.




Cała procedura poszła w miarę gładko. Środek do refermentacji (ja dodaję zwykły cukier) odmierzony z pomocą darmowego programu Piwowar 1.2. Można go pobrać tutaj. Bardzo przydatne narzędzie. Oprócz środka do refermentacji, program pozwala także wyliczyć potencjalne IBU naszego piwa na podstawie zaplanowanego chmielenia. Polecam.
Jak widać na zdjęciu obok, tym razem używałem kapslownicy stołowej (konkretnie GRIFO). Poprzednie dwie warki kapslowałem ręczną Gretą i nie była to dla mnie bułka z masłem. Od początku wiedziałem, że nie jest nam pisana miłość aż po grób. Nie wielu bowiem piwowarów może pochwalić się obciętymi szyjkami już przy pierwszej warce z Gretą.



W sieci jest mnóstwo pozytywnych opinii na temat tej kapslownicy i są one poparte dziesiątkami (jak nie setkami) zakapslowanych warek bez skuchy. Szacun.

Moje doświadczenia jednak są takie, że kapslownice stołowe są łatwiejsze w użyciu i kosztują (choć są droższe) mniej nerwów. Szczerze polecam, szczególnie początkującym piwowarom.

Generalnie butelkowanie piwa nie jest jakąś większą filozofią, ten wpis zamieszczam głównie po to, aby zachęcić was do zmiany kapslownicy.

A oto i gotowy produkt.

Piwo teraz dofermentuje w temperaturze pokojowej przez 2 tygodnie, a następnie trafi do piwniczki. Mam nadzieję, że nie będzie żadnego Upss...

Etykiety: